Czas pędzi nie ubłaganie, zbyt często oglądamy się za siebie, opłakujemy przeszłość, a co za tym idzie zaniedbujemy teraźniejszość...chcąc nie chcąc, gmerając w tym co było, tracimy siły na zbędne i już nie istotne sprawy.....łapię się na tym ostatnio, że nie potrafię zapomnieć o pewnych rzeczach, niewyjaśnionych sytuacjach, ale plan dążenia do perfekcyjnej obojętności - który powzięłam całkiem niedawno- przewiduje takie sytuacje, jednocześnie zakładając, że w momencie uporania się z nimi, łatwiej będzie osiągnąć postawiony sobie cel!! Dlatego nie łamiąc się i nie przejmując się zbytnio tym co przecież jest już NIE WAŻNE, z przyklejonym -acz nie sztucznym ani wyreżyserowanym- uśmiechem na twarzy brnę przez wir w jaki dałam się nieświadomie wciągnąć...praca, uczelnia, dom, praca, uczelnia, dom i tak aż do....najprawdopodobniej aż do momentu, w którym mi się znudzi, albo odwidzi:P Odkrywcze może i to nie jest więc z ubolewaniem stwierdzam, że Kolumbem nie będę...choć czasem zdarza mi się krzyknąć - w przypływie niekontrolowanych emocji- "eureka" czy też "hura, jupi, oł jeaaah":P...Powoli przyzwyczajam się do tego, że chcąc dokonywać zmian w swoim życiu, trzeba się liczyć z towarzyszącym -tym etapom- wzlotom i upadkom. Z dnia na dzień jest co raz lepiej.... :D naprawdę lepiej:D więcej uśmiechu, dobrego humoru, więcej radości i multum pozytywnych wrażeń i emocji:) I choć czasem zdarza mi się zgubić gdzieś w labiryncie wszystkich spraw, praktycznie do załatwienia, zrobienia, nauczenia się na wczoraj:) To GPS jaki wmontowałam sobie na stałe między kresomózgowie, a międzymózgowie tworzące "cuzamen" do kupy skomplikowaną strukturę jaką jest mózg, odnajduje moją zagubioną "mnie" bezproblemowo i przywraca do "rzeczywistości"(czymkolwiek i dla kogokolwiek ona jest:)). Nie da się ukryć, że będąc praktycznie 18 h na nogach i wykorzystując pełną mobilizację organizmu przy tym, zdarza mi się o czymś najnormalniej w świecie za pomnieć, ale na szczęście jest ze mną zawsze "karcioszka pamięcioszka" zwana też Panią K. :P a.k.a zNoWu NiE oGaRnIaM, która na wszelki wypadek posiada w swojej magicznej torbie kajecik, a w nim wszystkie niezbędne mi informacjoneski:P Do czego jednak zmierzam w tymże wywodzie.....?? Otóż do tego, że generalnie wpływ na to jak funkcjonujemy, czy osiągamy zamierzone cele, czy mamy chęć do życia, radość płynącą z niego i czy spełniamy się w nim, nie tworzymy tylko my, ale ogół wszystkiego co nas otacza i fakt, czy to zauważamy. Jak już z pewnością zdążyliście zwrócić uwagę, skupiam się na ulepszaniu swojego, ale w głównej mierze ludzi mnie otaczających życia. Ktoś ciekawski bądź niecierpliwy, albo nie lubiący zagadek zapyta wymownie, z wielce zainteresowaną tonacją głosu "po co?" (mały sarkazm:P). Ano po to, by ułatwiać je jak tylko się da i tworzyć je przyjemniejszym/lepszym/ciekawszym/weselszym itd.!!! Hmmm niby oczywiste, a jednak nie:) Nie wszyscy zauważają to, jak bardzo sami komplikują sobie życie i z małego ziarenka piasku usypują sobie hałde, którą ciężo im później przeskoczyć. Co więcej, nie pozwalają nikomu pomóc sobie tworząc barierę tzw. ochronną. Dlaczego tak się dzieje?? Bo mamy tendencje do wyolbrzymiania i przejaskrawiania pewnych sytuacji/zjawisk, a co za tym idzie do utrudniania sobie życia (również do narzekania na wszystko, ale o tym pisałam w jednym z wcześniejszych postów). Ktoś błyskotliwy powiedziałby, no przecież banalnie prostym rozwiązaniem byłoby zmienić styl życia...Ależ oczywiście, ale kto na to "pójdzie"?? Przywyknęliśmy do pewnych utartych zachowań, reakcji na różne sytuacje i ciężko jest nam zrezygnować z pewnych nazwijmy to "nałogów". Czyli świadomie godzimy się na to jak wygląda nasze życie. Przy tym nie zauważamy rąk wystawionych w naszym kierunku z ofertą pomocy. Ponawiam pytanie, które już kiedyś wypisałam w poście. Po co to wszystko?? Czy nie łatwiej....itd. ?? cdnn. (ciąg dalszy nie nastąpi:P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz