środa, 24 grudnia 2008

PART 1...only 7 days....PART 2...miło...

PART 1
Pozostało nam już tylko moi mili 6 - krótkich, szarych, melancholijnych- i 1 - wystrzałowy, pełen radości, miłości i szampańskiej zabawy - dni do NOWEGO ROKU. Nic gorszego spotkać mnie nie mogło (hehe żarcik:P). Jak wiecie jestem realistką więc zawczasu robię szybkie rozliczenie zysków i strat jakie przyjdą mi po nowym roku:P Do zysków powinnam zaliczyć: + jeden rok do wieku (nie wiem czy się cieszyć??:P), + kilka nowych zmarszczek ( to chyba już czas by zacząć zbierać na liftingi:P), + kolejny rok doświadczeń za mną, + i to bardzo ważny, w przyszłym roku pracujemy tylko 253 dni:), + multum nowych doświadczeń, +ogrom nowych imprez i znajomości :) To chyba tyle z pozytywów jakie mnie czekają. Straty hmmm nie przewiduje żadnych strat :P...smiiileee... ...PART 2...

Jest mi przemiło...pewnie ktoś sie spyta czemu??(inni chwalisz sie??, a jeszcze inni "grozisz mi":P)...i pewnie mogłabym powiedzieć otwarcie dlaczego jest mi tak przemiło, ale nie mam najmniejszego zamiaru:P Ci, którym ten stan zawdzięczam, o tym wiedzą i z pewnością jak im teraz za to podziękuje to będą wiedzieli, że to do nich:) Prawda??DZIĘKUJE ;*:D Myślałam, że w tym roku już nic miłego, spontanicznego, nieprzewidywalnego, szczerego, uroczego i wyjątkowego mnie spotkać nie może...ale jakoś tak wyszło, że się myliłam. A z tego co mi wiadomo to jeszcze wiele mnie czeka:) Warto jest mieć odrobine nadziei w zapasie i w odpowiednim czasie sie zdziwić:) Plany? Nic nie planuje:) Ograniczenia? Żadnych:) Pełen spontan, więcej uśmiechu, mnóstwo zaskoczenia i radości....z dnia na dzień się wszystko zmienia:) Ja też się zmieniam...

Lubię tą piosenkę i ten teledysk, więc na dzisiaj polecam zrobić clic over here:) ...

Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami. Paulo Coelho
I tym mądrym akcentem jak zawsze Peace&Love;***

poniedziałek, 22 grudnia 2008

...święta, święta, święta...

Zawładnęły światem...i to tyle!!!:):):) z racji tego, że nie jestem entuzjastką tegoż zjawiska i wcale nie cieszy mnie karp zajmujący moją wannę, dziwne drzewko w pokoju, cały ten szał kto kupi lepszą rybkę, upiecze smaczniejsze ciasto, bądź dostanie droższy prezent.....nie o tym będę mówić!!!!... choć możliwym jest, że tytuł posta mógł niektórych ( w szczególności tych co chcieli posłuchać ckliwej historyjki o tym jak to się u mnie spędza święta, albo jaki jest mój plan/pomysł na święta) zmylić..... Mam jednak nadzieję, że wystarczająco się nasłuchaliście i napatrzyliście na wszystkie "przygotowania" do świąt, które to zaczęły się zaraz po wszystkich świętych, więc przynajmniej ja wam tego oszczędzę...
Nie będzie też rozprawki na temat dzieciństwa czy śmierci:) dziś nadszedł czas na "MILCZENIE" ... otóż często zdarza się nam wszystkim milczeć. Robimy to nie dlatego, że nie mamy nic do powiedzenia. Też nie dlatego, że jesteśmy tchórzami jak uważa Carlos Ruiz Zafón we wspaniałej książce "Cień Wiatru" stwierdzając "Mówienie jest rzeczą głupców, milczenie - tchórzy, a słuchanie rzeczą mędrców." Milczymy też w końcu nie dlatego, że jak pisał Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu - "Myśl wielka zwykle usta do milczenia zmusza." Jestem przekonana, że to nie są powody dla których często milczymy... Wydaje mi się (bo nie mogę mówić w tym przypadku o swojej pewności) , że często robimy to z obawy o to, by kogoś nie zranić, nie obrazić, nie skrzywdzić słowami....ale czy warto milczeć za życia???? I tu chciałabym przytoczyć fragment opowieści "Kamień na kamieniu" Wiesława Myśliwskiego:

"Bo słowa to wielka łaska. Cóż ma tak naprawdę człowiek prócz słów dane? I tak nas wszystkich czeka kiedyś wieczne milczenie, to się jeszcze namilczymy. Może przyjdzie nam ściany z bólu drapać za najmarniejszym słowem. I każdego słowa nie wypowiedzianego na tym świecie do siebie będziemy jak grzechów żałować. Tylko, że będzie za późno. A ileż takich słów nie wypowiedzianych zostaje w każdym człowieku i umiera razem z nim, i gnije z nim, i ani mu potem w cierpieniu nie służy, ani w pamięci. To po co jeszcze sami sobie zadajemy milczenie?"

...zacytowałam fragment tej książki, gdyż w okresie świątecznym mamy więcej czasu na przemyślenie tego jakimi jesteśmy ludźmi, czy dobrze postępujemy w życiu, czy nie żałujemy czegoś, a może z czegoś jesteśmy dumni?? Czy zawsze mówimy otwarcie o tym co nas cieszy, co nam się podoba, czego nie lubimy, bądź co nam przeszkadza??...pozwole sobie pozostawić rachunek sumienia każdemu czytelnikowi dla siebie, jednakże mam nadzieję, że choć przez chwilę każdy kto to przeczyta zastanowi się nad sobą i nad tematem jaki poruszyłam...

Jak zawsze Peace&Love for Everyone:*...

poniedziałek, 8 grudnia 2008

...what the hell??!!...trochę medycyny i życia...

zawsze musi się trafić ktoś lub coś co uświadomi nam, bądź jedynie przypomni o kruchości naszego żywota...nie robi tego specjalnie, nie wyskakuje z zza ściany i krzyczy "umrzesz" " i tak długo nie pożyjesz" "rozejrzyj się, śmierć czai się tuż za rogiem"...nie, przecież moglibyśmy dostać zawału i miałby rację :P, wręcz przeciwnie, idziesz sobie na wykład z propedeutyki medycznej(grozisz mi??:P) i dowiadujesz się, że tak naprawdę, te wszystkie bakterie i wirusiki są pikusiem w porównaniu z MYKOPLAZMĄ czy CHLAMYDIAMI, które dzięki klimatyzacji, rozwiązłych kontaktów międzyludzkich, czy zwykłej rozmowy przenoszą się z organizmu na organizm i tylko czekać , aż uzbrojona bomba wybuchnie. A to dlaczego, a dlatego, że np. osobie z AIDS lekarze są w stanie wydłużyć życie nawet o 30 lat. W przypadku w/w świnstew jest gorzej, bo nie ma na to lekarstwa, a wielu mikrobiologów posiada odmienne zdanie na temat ich szkodliwości w naszym organizmie. Niektórzy sądzą, że nie leczone mogą doprowadzić do ciężkich (często nieuleczalnych) chorób w młodzieńczym wieku. Inni zaś (chyba optymiści i niedouczone dziobaki) są zdania, że antybiotyk wystarczy (tylko tak naprawdę on usypia taką mykoplazmę, by ponownie zaatakowała z przeraźliwą mocą). Zwykły kaszelek, który może nam doskwierać , a towarzyszyć jemu będzie biała śluzowa wydzielina, wcale nie musi oznaczać przeziębienia czy osłabienia organizmu bo jest zimno, bo źle się ubieram, bo wczoraj z dupą na wierzchu wybiegłam do sklepu bo zapomniałam mleczka do kawy itp. Wielu z was nie ma zielonego pojęcia, że organizm ludzki to tykająca bomba, która jak jej się coś nie spodoba może wybuchnąć, a wtedy już nie będzie ratunku.....Czy dr nauk med chciał nas przed czymś ostrzec??uświadomić?? przestraszyć??
W tym temacie z innej beczki...siedzisz sobie wygodnie w fotelu z kawką/herbą/soczkiem/piwkiem/drinem w ręce, oglądając przy tym telewizję, bo w końcu masz wolne i Ci się należy chwila wytchnienia, chilloutu, wróciłeś zmęczony z pracy i masz swoje "5 minut", a tu KTOŚ/Jackowski -znany policji jako JASNOWIDZ- oznajmia Ci , że przewidział w swoim życiu wiele rzeczy, które się sprawdzają (600 rozwiązanych spraw policyjnych z jego pomocą), chociażby taki pierwszy poważny kryzys bankowy jaki miał miejsce 15 września (dokładnie przewidział nawet dzień), ale przecież nie wszystkich lelawych ludków w fotelu to obchodzi. Jednak zaraz po tym stwierdził, że czeka nas już niedługo wojna, nie jakaś tam popierdułka na 5 kałachów, 8 bazuk, 9 kamikadze i 3 czołgi...o nie nie nie...żadne iraki, gruzja i inne wojenki się do tej umywać nie będą...czeka nas sroga jadka. I siedzi sobie taki iksinski w foteliku i dostaje palpitacji serca, chce wezwac "erke" i słyszy, że nagle wszystkim serce wali i umierają, że za 30 min przyjedzie, o ile jej paliwa starczy...i ma iksinski obraz końca świata przed oczami, i dzwoni po znajomych i się żegna i prosi boga by mu wszystkie grzechy wybaczył....
A ja pytam : what the hell??!! Przecież nie powinniśmy bać się śmierci, końca świata, wojny, ani zadnej chlamydii czy mykoplazmy...Nasz szef w pracy prędzej nas wykończy kolejnymi nadgodzinami, albo stosem papierów bądź nowych zadań "DO WYKONANIA NA WCZORAJ"....albo kolejny egzam na uczelni....
tak naprawdę żyjemy i tak z chwili na chwilę z dnia na dzień, więc proszę wszystkich by przestali mi pieprzyć, że umieram, albo czeka mnie już niedługo śmierć! Wiem i jestem na to gotowa...na pytanie - tegoż samego wykładowcy, który dzisiaj wyszedł do nas z przesłaniem o straszliwości drobnoustrojów- czego się pani boi jak jedzie pani w deszczową noc, przez las??odpowiedziałam, że niczego...bo czego ja mam się bać??liści??drzewa?? sarenki?? czy yeti??
Niech wszyscy przestaną spinać poślady, i trząść się jak osiki na wszystko co mówią im ludzie, co słyszeli, przeczytali, przepowiedział jasnowidz, albo pani Basia z warzywniaka od Jadzi z mięsnego usłyszała....Czy nie lepiej wsłuchać się w dobry mjuzik niedzielnym późnym popołudniem ??Albo w którąś sobótkę wkleić się na "baunsik" do wysławionego już City Hall, by przy dźwiękach Wullah odreagować zgrozy tygodnia minionego w klimatach... ...Funki Sushi.......
nie bądźmy pesymistami tylko realistami, co nas nie zabije to nas wzmocni, każda porażka obwieszcza zbliżające się zmiany, a może nawet sukces:) lepiej żyć w nieświadomości bo to świadomość zabija...dla wszystkich nieświadomych jak zawsze
Peace & Love :);*....

niedziela, 7 grudnia 2008

...krok do beztroskiego dziecinstwa...

Z pewnością wielu z was (nie wiem skąd ta moja pewność:P) w szufladce umiejscowionej w pamięci pod nazwą "dzieciństwo", chowa wiele interesujących smaczków z ich etapu dorastania:) "Ja jestem bardzo wylewny":P i troszeczkę niektórym przypomnę:)
Nie ma się czego wstydzić, że niektórzy z nas siedzieli metr od telewizora z paluszkiem w nosie i otwartą buzią gdy rodzice przyzwalali na sobotnią, czy też niedzielną rozpustę i mogliście/śmy z zapartym tchem obejrzeć kilka kreskówek z ......tak tak, stary dobry Cartoon Network:) Stary ponieważ pierwszy raz z tą nazwą wypłyną na ekrany w roku 1992 w Stanach Zjednoczonych:) Do polski dotarł w roku 1998 i był już prezentowany w polskiej wersji językowej (nie ukrywajmy, że często znacząco różniącej się od amerykańskiej)...(dodam, że wszystkie tytuły mają linki do intro bajek:P-to tak między wierszami)... Praktycznie jedną z pierwszych wyemitowanych bajek był... ... "tom & jerry"......bajeczka wszystkim (nawet nie posiadającym kablówki:P) doskonale znana:)... Następną kreskówką, której w żaden sposób nie idzie zapomnieć był... ..."Scooby Doo"......z dziwną ekipą próbującą rozwikłać przebanalne już teraz, a niegdyś kosmicznie zawikłane zagadki:P... Kolejną bajką, której wiele osób nigdy na oczy nie widziało, a którą mały Aneciorek wrzucił do odpowiedniej szufladki, dzięki czemu doskonale ją pamięta, był... ..."Dastardly & Muttley" (w polskiej wersji "Łap gołębia").......ehhh ten śmiech Muttleya, frajda dla dzieciaka jakich mało:P... Czym by było dzieciństwo dziewczynki bez przystojnego... ..."Johny Bravo".......uhhh ahhh bez zbędnych komentarzy:)... Jeszcze jak to na rodzeństwo przystało oglądało się z braćmi (by pamiętali jaka siostra może być złośliwa) ..."Dexter's Laboratory"......kolejną bajką, przez którą z pewnością otrzymałam ksywkę "matka aneta z kalkuty" to ..."The Powerpuff Girls"(Atomówki)......tak jak one mam dar i chęci do ratowania świata i ludzi od wszechobecnego zła:):):) ...do ukształtowania mojej głupolkowatej natury z pewnością przyczynili się ..."Ed Edd & Eddy".....a za strachobździelstwo z pewnością powinnam podziękować producentowi bajki ..."Courage the Cowardly dog"(Chojrak tchórzliwy pies).....hehe i chyba już ostatnia z moich najulubieńszych bajek, w sumie nie wiedzieć czemu to.. ..."Cow and Chicken"(w wolnym tłumaczeniu Krowa i Kurczak:P:P:P).......i to by było na tyle z dzisiejszych wspominek z dzieciństwa...jak to się zwykło popularnie pisać c.d.n
Peace & Love for everyone :):*

...nothin' else...

...sometimes it's difficult to talk about......that's it:D Peace & Love:);*

sobota, 6 grudnia 2008

...what makes me happy...

...chcac nie chcac jest "kilka" rzeczy, ktore potrafia uczynic mnie szczesliwa badz rozpromieniona:)...wszystko zaczelo sie jak bylam malym szkrabem ( a wierzcie mi ze bylam:P). To moja mamusia zaszczepila we mnie milosc do muzyki i do tanca. Pierwsze przegruboskorne kocury, ktore z predkoscia swiatla wplywaly...
....przez moje uszy do samiutkiej duszy plynely z ...
...gramofonu, w ktorym wiecznie psulam igle bo "to sie tak fajnie kreci", a "co to tu dotyka do plyty":P Mamusia i jej anielska cierpliwosc...ahhh z jakim przekonaniem probowala mi przetlumaczyc, ze tego nie wolno dotykac bo sie zepsuje:P "naprawde, a dlaczego??:)". Przepraszam mamusiu:) Teraz doceniam dobro materialne, dzieki ktoremu uksztaltowalas moje gusta muzyczne:)
Tego bylo u nas w domu od groma:) az do momentu gdy dostalo sie w moje i mojego starszego -raptem o 2lata- braciszka rece:P Juz ja wiedzialam co z tym zrobic, zeby nie mozna bylo korzystac z vinyli:P Ale mamusia nie mogla siedziec bezczynnie i patrzec jak niszcze jej dobytek muzyczny, wiec zapodala do domku najlepszy na swiecie oldschoolowy magnetofon na KASETY:D SASASASASA pozywka dla maluszka do kolejnych psot:P przeszla mi milosc do vinyli i gramofonu i zajelam sie tym :D...

...i zeby nie bylo nudno bo tyle przyciskow to pikus, to w lapkach wiecznie obok mojej kochanej lali trzymalam to...

No i tak to sie zaczelo...sluchalam wszystkiego co moja mamusia...zaczne od najwazniejszego zespolu, a mianowicie "Queen"- ponadczasowa, wyjatkowa i niepowtarzalna muzyka, z najlepszym meskim wokalem w wykonaniu Freddie'go Mercury... Nastepnie na mysl przychodzi mi grupa "Bee Gees"...softrockowe brzmienia- z perspektywy czasu- ze smiesznym wokalem trojki "przystojniakow":)
I teraz wielu wielu innych...np. 1. Mory Kante z utworem z roku 1987 (roku w ktorym przyszlam na swiat) "Ye Ke Ye Ke" .... 2. Kaoma - zespol znany glownie z kawalka "Lambada" Gatunek muzyki to mieszanka rytmow boliwijsko-brazylijskich.... 3. Mr. President i jego boskie "Coco Jambo" Zespol niemiecki, ktory tworzy muzyke eurodance, house, pop, dance.... 4. La Bouche - z niezastapianym kawalkami "Be My Lover" badz "Sweet Dreams" Kolejny niemiecki zespol, a raczej duet , ktory rowniez utrzymywal klimaty eurodance... 5. Corona (nie wiem czy komukolwiek znana:P) z kawałkiem "The Rythm of the night" i modnym w tamtych czasach stylem muzycznym eurodance:) ...6.Culture Beat z kawalkiem "Mr. Vain"...styl oczywicie eurodance popularny w niemczech i nie tylko, w latach 80/90-tych....7. Haddaway- niemiecki muzyk, oczywiscie eurodance i house znany glownie z " What is love?".... 8. 2 Unlimited, to holenderska grupa muzyczna wykonująca szeroko pojętą muzykę taneczną będącą wypadkową stylów eurodance, house oraz rave osobiscie kojarze ja z kawalkiem "No limit"... 9. Cutting Crew – grupa muzyczna grająca pop/rock "(I Just) Died in Your Arms" Utwór ten został włączony w soundtrack gry wideo Grand Theft Auto: Vice City, który jest zestawem utworów z lat 80.... 10. Reel 2 Real i przekocorne "I like to move it".... 11. Technotronic :) zespol założony w Belgii, serwujacy muzyczną mieszankę dance, pop, house oraz elektro. Znany m.in z "Pump Up The Jam"...czy "This Beat Is Technotronic"... 12. MC Hammer - raper, ktory zdobywal slawe na przelomie lat 80-tych i 90-tych znany glownie z "Can't touch this"...czy "Pump it Up"......
Hmm sądze, ze na dzisiaj wystarczy :)W kazdym badz razie dziekuje mamusi i wszechobecnemu dobru, ze bylo tak laskawe i obdarzylo mnie sluchem i pamiecia:P Przez to moją pasją oprócz muzyki stal sie taniec o czym juz wiecie...dlatego oddaje sie w wir tanca...
...uprzednio wypijając kawe i wsluchujac sie w delikatnie pieszczace moje uszy bity bede sie chilloutowac:)
Peac & Love as always:);*

niedziela, 30 listopada 2008

....co za dużo to nie zdrowo...

Zbyt długie przerwowanie, udawanie że się nie ma czasu i ochoty, że brak weny, że takie tam i w ogóle, może grozić potwornym i przebolesnym schujowaceniem mózgu...dlatego też by uniknąć zbędnych spekulacji, niedomówień, przeinaczeń sytuacji, ogłaszam wszem i wobec, że żyje... :P Kilka chwil, multum łez, "pozdzierane kolana" - bo ile jeszcze razy w życiu potknę się o kolejną kłodę??, ogrom niezrozumienia, złości, poczucia beznadziejności i obojętności na wszystko dookoła...skąd to wszystko??bądź za jakie grzechy?? pytam i jak zwykle nie uzyskuję odpowiedzi...więc długo się już nie zastanawiając nad tym "po co , na co , dlaczego" postanawiam.... po 1. przestane zaniedbywać wszystko co mnie otacza, celem uzyskania wewnętrznej akceptacji i odnalezienia samej siebie, po 2. (jakże ważne primo) będę się bardziej uzewnętrzniać i wylewać myśli na internetowe karty otwartej już dawno przeze mnie "księgi"...po 3. i'm back so watch out:P Nikomu się nie podoba fIsHi wiecznie zła, smutna, rozżalona, marudząca, złośliwa, zamyślona, obca, nieobecna, kładąca się o 19 spać.....a że życie jest krótkie, że mogę nie zdąrzyć zrobić tego co mi się marzy, to przestanę się ociągać i biorę się do pracy... :D Teraz już wiem, że przy kolejnym potknięciu, mam kogoś kto poda mi rękę , podniesie i przypomni jak latać...Ty wiesz dziewczynko:P Z racji tego, że powróciłam troszkę świeżości wprowadzić pragnę, ale wszystko z czasem i na spokojnie:P Dzisiaj...
...zacznę od nowych fotosków...:P...coś bez czego nie potrafie żyć......to co mnie sukcesywnie przybliża do "wypoczynku na ul. ku słońcu"......ostatnimi czasy moja druga miłość......i coś co trzyma mnie przy życiu, choć niektórzy w to nie wierzą.......
To tak zdjęciami przedstawione, co było u mnie, a jak się zmieni to też zobaczycie... Na razie pozdrawiam i polecam Ludacris - The Potion:)

środa, 26 listopada 2008

...przerwowa przerwa...

niestety ku mojemu niezadowoleniu, nie posiadam czasu na uzupełnianie bloga codziennymi nowinkami z życia, dlatego też w najbliższym czasie moi drodzy nie spodziewajcie się niczego nowego, chyba że spłynie na mnie pozytywna aura to kto wie??:P pozdro600

wtorek, 4 listopada 2008

...olaboga...katastrofa...najprawdziwsza prawda...

Z racji tego, że jak to w "Dniu świra" z Markiem Konradem było dobre powiedzonko "moja prawda jest bardziej mojsza niż twojsza"...chciałabym w postaci zdjęć przedstawić wam wszystkim prawdę w moim stylu......tak to się zaczyna......później "ofiarujesz" drugiej osobie swoje serce, z nadzieją, że ten ktoś odwzajemni Twoje uczucia...jest zafascynowanie, pożądanie, namiętność, pasja, lewitowanie i kompletny nieogar...jednak przychodzi taki czas(nie we wszystkich przypadkach-bądźmy choć troszkę optymistami:P), gdzie nad sercem bierze górę rozum i na wszystko zaczynamy patrzeć inaczej...ale dalszy ciąg historii nie musi być taki dramatyczny...chociaż??...
...przecież miłość, rodzina, dzieci to najważniejsze co możemy mieć w życiu......może się pojawić "mały" problem... ...mężczyźni się przecież tylko "odstresowują"... I takich ciekawych przykładów wspaniałego rozwijania się miłości jest bezliku... przecież miałam być optymistką, choć czasem ciężko spojrzeć pozytywnie na coś co tak często potrafi ranić, sprawiać psychiczny ból, przykrość...jednak jak to śpiewała nie raz Beata Kozidrak "Miłość mocniejsza jest od skał " ....i trzeba mimo słów John'a Legenda "Love hurts sometimes " z piosenki Save Room, uwierzyć że to uczucie może, a wręcz powinno przetrwać wszystkie przeciwności losu....choć pewnie nie jedno z was i nie raz, zastanawia bądź zastanawiało się czym tak naprawdę jest miłość?? Skąd wiemy, że to uczucie, którym darzymy drugą osobę winniśmy nazwać miłością??A jeśli to zauroczenie, namiastka tego co możemy czuć i przeżywać??Skąd mamy wiedzieć, czy to co niesie nam ze sobą los to wszystko co możemy mieć...??Gdyby tak znać odpowiedź na wszystkie nurtujące nas pytania...wiem jedno... Miłość, to nie pluszowy miś, ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty. Ani miłość, kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze. MIŁOŚĆ, to żaden film w żadnym kinie, ani róże, ani całusy małe duże, ale miłość, TO KIEDY JEDNO SPADA W DÓŁ DRUGIE CIĄGNIE JE KU GÓRZE!"
Peace & Love:*:*:*

środa, 29 października 2008

...big famili...

otóż, więc, ponieważ, albowiem stało się tak, że "ekipa ciężko pracująca:P"znana już chyba wszystkim, z jednego z wcześniejszych postów, poszerzyła swe grono o parę (w dokładnym tego słowa znaczeniu) osób...mianowicie, do grona zapracowanych kserowiczów, w których klubie znajdują się już od dłuższego czasu BOSS: Grześ, Nadrzędny kserowacz: Madziula, Nadrzędny kserowacz fIsHi: Anecior i Little Crazy Gummy Bear Fun: Hubiś, dołączyli amatorzy:P tak, tak nazwijmy to po imieniu AMATORZY (jakimi my też byliśmy zanim posiedliśmy wiedzę dotyczącą m.in. kserowania:P) . Także pierwszą żądną posiadania umiejętności jakie nie każdy może mieć była Kasia a.k.a Aneeetka ustaw skalę, a zaraz za nią w nasze jakże skromne progi wkroczył Rafi a.k.a Ja sam:P I teraz dzielna już grupa, wzbogacona o niesamowite osobistości może prężnie rozwijać tę wspaniałą działalność:) Dlatego też serdecznie zapraszamy w celach nie tylko kserowarskich, ale także czysto zabawowych do siedziby jedynego i niepowtarzalnego "Ksero przy Grzędach":) Jak głosi legenda, od dawien dawna, każdy kto przekroczył próg punktu ksero z tak zajebistą i kompetentną obsługą jak nasza, żył długo i szcześliwie:) i już....dzięękujęęę:P

wtorek, 21 października 2008

...co się dzieje...

jedni marzą o tym by zostać kursantami "technologi mleczarsko-serowarskiej", czyli dla laików po prostu degustatorem serów:)inni marzą o tym by wyzbyć się ze swego słownika "gwary i przywary" czysto wrocławskich "powiedzonek", nie mogę powiedzieć, że narzecza odrzańskiego, bo niby powinno być takie jak nasze - czyli szczecińskie ;P są też tacy, którzy czuwają nad dobrem poczciwego, zmęczonego nauką studenta. ...otóż : "Amerykańska armia wspiera naukowców z Uniwersytetu Kalifornii w rozwoju tzw. telepatii syntetycznej. - poinformował serwis NBC. Jak się okazuje, system ten znajdzie mnóstwo zastosowań nie tylko w armii, ale też w codziennym życiu zwykłych obywateli. Dzięki metodzie opracowywanej przez zespół naukowców już wkrótce wysyłanie wiadomości głosowej czy tekstowej nie będzie wymagało żadnego sprzętu. Specjalne chipy, działające tak samo jak elektroencefalografy, odczytywać będą aktywność fal mózgowych i na ich podstawie generować komunikat, który zgodnie z wolą nadawcy będzie przesyłany do mózgu wskazanej osoby. Już w tej chwili bardzo podobną technologię stosuje się podczas sterowania grami komputerowymi. To fale mózgowe kontrolują przebieg gry, więc żadne dodatkowe urządzenie nie jest już potrzebne. Mike D'Zmura, który jest kierownikiem projektu widzi mnóstwo zastosowań dla tej technologii. Może się okazać, że pewnego dnia nie będziemy potrafili sobie wyobrazić bez niej życia. Przykładowo studenci uczestniczący w zajęciach nie będą już musieli poświęcać czasu na zapisywanie najważniejszych informacji podczas wykładów. Najistotniejsze wiadomości będą mogły być przesyłane do ich mózgów za pośrednictwem myśli." Chwała im za to i uwielbienie wszechobecne, niech się tylko pośpieszą zanim uda mi się skończyć o siłach kserówek i oczywiście niczym nieograniczonej woli nauki, pasjonujące studia:)

...a po co to wszystko??...

miało być o tym i o tamtym, zewsząd i znikąd, tu i ówdzie, przed i po, a nawet w trakcie...ale jakoś ostatnio nie mam na to czasu...nie dość, że pada, że zimno, że nic mi się nie chcę-a podobno muszę (kiedy ja kurwa NIC NIE MUSZĘ:P)-, że mam to wszystko głęboko tu i tam... żeby to wszystko dało mi tak bardzo odległy i wydawać by się mogło nieosiągalny SPOKÓJ...bo ja mam wyjebane, najnormalniej w świecie na wszystko...jak się człowieczek czymś przejmuje, to go głowa boli, źle się czuje, włosy mu z głowy wypadają, paznokcie się łamią, jest smutny, blady, ma wory pod oczami, a na domiar złego potrafi płakać z nadmiaru "wszystkiego i niczego"....więc ja się grzecznie pytam po co to wszystko?? Czy nie łatwiej byłoby brać przykład z tych, którzy się nie starają, a mają?? Albo z tych, którzy olewają wszystko dookoła i wychodzą z założenia, że co ma być to będzie?? Przecież jak mogłoby być pięknie, gdyby nie denerwowało nas kompletnie NIC...woda na poranną kawę, która potrafi się gotować nie wiadomo ile...ciuchy, których jest tyle, a i tak nie wiadomo w co się ubrać...żule pod bramą, którzy każdego ranka witają "jesienną bryzą" przy każdym wydechu...
...i ten czas... ...którego jest zawsze za mało na to by się w ogóle wyspać, nie wspominając już o innych porannych czynnościach...
Można by przecież na wszystko narzekać, ale po raz kolejny pytam "a po co"...czy nie lepiej mieć na wszystko olewkę??...ja z tą myślą, że nic mnie już nie denerwuje zaczynam kolejny dzień i jest przesympatycznie:) hehe polecam taktyki mistrza relaksacji, lepiej olać niż się denerwować:) pozdro:D

środa, 15 października 2008

...fun...

...do you remeber??...:P
Jak to fajnie było wieść beztroskie młodzieńcze, tudzież dziecięce lata, w których to królowały domowe konsole gier takie jak Atari, Pegasus czy Nintendo...zostały one zapomniane i wygryzione przez niejakie PlayStation, Xbox, PSP i takie tam...a co z automatami do gier, na których młóciło się mortal kombat, flipera, soccera czy multum samochodówek....ehhh to były czasy:):) teraz żeby pograć w Contre, Mario Bros czy "Cubasą" zdobyć bramkę trzeba ściągnąć programik na kompa, giery i męczyć się na klawiacie, bądź myszką by odzyskać choć odrobinkę emocji jakie towarzyszyły hulaszczym rozgrywkom z dzieciństwa:):):)
Ale tak naprawdę to nie o tym tu chciałam pisać, a zebrało się starszej pani na wspominki:)
Otóż jest coś czego nie trzeba komentować, bo każdy ma swój rozumek, którym jak będzie miał ochotę to się posłuży by wysnuć wniosek, komenta itp...mimo to co do niektórych zdjęć uzasadnię dlaczego się znalazły tutaj...:)jedno z najwspanialszych złamań jakie widziałam:) nie życzę nikomu, ale ktoś miał "fantazję"..:) nazwę to zboczeniem zawodowym, bo naprawdę rajcują mnie takie widoki:)dalej w tematyce medycznej:P
..........i wszystko jasne...
Gdyby ktoś jeszcze miał jakieś wątpliwości co do "kontaktów" - oczywiście damsko - męskich - polecam świeżutką książkę, znanego już chyba wszystkim - próbującym swoich sił w miłości i szukających różnorodnych porad dlaczego jest tak, a nie inaczej - autora Johna Graya, z pewnością znany jest lepiej z książki "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" niż z tej nowości, którą polecam w przypadku "problematycznych związków" zatytułowanej "Dlaczego Mars zderza się z Wenus"... :) życzę udanej i wnikliwej analizy chociażby tego, że "Z pracy wraca zestresowana kobieta i zestresowany mężczyzna. Oboje marzą, by powitała ich czuła żona"...jak to jest możliwe, że w obu przypadkach "żona"?? odpowiedzi znajdziecie w w/w lekturce:)
Niestety rozczarowuje mnie nadal fakt, że nie znalazłam odpowiedzi na nurtujące nie tylko mnie pytanie (prawda Kasiu??), a brzmi ono: Jak to jest możliwe, że facet mający wiele kobiet jest nazywany delikatnie zdobywcą, don juanem, a kobieta posiadająca wielu partnerów - nazwę to otwarcie- dziwką, dupodajką, czy latawicą?? Skąd to się bierze, jakie są podstawy ku temu by sądzić pozytywnie czyny mężczyzn, a negować postawy kobiet?? Tym bardziej w obliczu dążenia do równouprawnienia i coraz to bardziej propagowanego stylu życia, jakim jest dumnie wypowiadane "bycie singlem"...?? Ma ktoś na ten temat ciekawą teorię?? chętnie posłucham...po debatuję...rozpatrzę etc...
Tymczasem zadzieram kiecę i lecę...pozdrawiam wiernych czytelników i "przelotnych" gości:):)

wtorek, 14 października 2008

...po całym dniu na uczelni...

jestem jak ten fioletowy ludzik zwany skromnie "peanut", z tymże ja niestety jestem czarna:P z racji tego, że charakterystyczną moją cechą jest nadpobudliwość więc spędzanie 8 godzin na siedzeniu i słuchaniu poraz któryś już z kolei, o tym czym jest otyłość, nadwaga, wychowanie zdrowotne, edukacja zdrowotna, tudzież wpływie palenia tytoniu na zdrowie, jest dla mnie awykonalne...
...chociażby dlatego, że później wyglądam tak (a to naprawdę lajtowa wersja)...
...a przecież jeszcze mam tyle do zrobienia, czas pędzi nieubłaganie...zaraz po powrocie do domku sięgam -długo się nad tym nie zastanawiając po... tak tak, nabój bogów, a konkretniej napój sporządzany z palonych, a następnie zmielonych lub poddanych instantyzacji ziaren kawowca, zwykle podawany na gorąco. Pochodzi z Etiopii, w Europie pojawił się około XVI wieku. Jedna z najpopularniejszych używek na Ziemi i główne źródło kofeiny. Działa pobudzająco i orzeźwiająco, przyśpiesza przemianę materii i zwiększa sprawność myślenia. Tak, zbawienna KAWA, bo o niej oczywiście mowa, to mój motorek napędowy "2 łyżeczki rozpuszczalnej albo z ekspresu"... let the music play...krótki rachunek sumienia, obmyślunek działań, biznesplan-najwyższy czas zacząć pisać...bo ile można być członkiem ekipy ciężko pracującej:P??mimo wszystko muszę mieć coś "swojego" ...burza w mózgu, sztorm, tornado, tajfunek i nie wiem co tam jeszcze przez nią przechodzi...
...przyszedł ten no, "co to jest jak boli głowa i pojawia się taki obrazek w głowie??" "POMYSŁ":) a i owszem (piękna składnia)...mam pomysł:)pobolało i jest...:P także porywa mnie wir pracy, przemyślunków etc.
...a dla zainteresowanych sztuką...w postaci fotografii...
...without any comments...
Więcej ciekawszych lub też mniej ciekawych fotek, zdjęć, rysuneczków - w przyszłości:) a teraz pozdrówka, narciarz wodny, do zoba, trzym cie sie:P