Say what??:P Okazuje się...nie przepraszam!! To już dawno było wiadomo, że życie jest piękne tylko czasem brakuje antydepresantów:P Najpierw patyki, później gałęzie, teraz kłody pod nogami się piętrzą, ale co mi tam:) Jakoś tak się składa, że "Potęga podświadomości"Josepha Murphy'ego zrobiła swoje:) (swoją drogą polecam:)). Ale o co mi chodzi?? A no o to, że od ranaaaaa mam dooobryy humor i pozytywny tok myślenia:) Prątkuje to fakt...na szczęście nie są to prątki gruźlicy tylko pozytywnej energii:) Zdecydowanie -do czego otwarcie się przyznaję:)- nie mam purpurowego pojęcia jak wytrzymują ze mną moi współpracownicy, ale przynajmniej mają zakwasy na szczęce od śmiania się, a co za tym idzie ja jestem podwójnie szczęśliwa:) SENK JU OL:D Do czego zmierzam, bo do czegoś powinnam :D
Mianowicie pragnę wyjaśnić skąd wzięła się tytułowa pani Super Turbo Dymo Keketka (która "zawstydziła paprochy" Gopsza wygrałaś tym dla mnie:P)???? I jednocześnie zaanonsować tę postać Wam drodzy czytelnicy, byście nie dostali zmarszczek na czole ze zdziwienia gdy będzie ona "na językach":P:P:P Odpowiedź na postawione pytanie nie przychodzi jednak szybko...Dlaczegóż to, ach dlaczegóż?? Otóż, niezbędna okazała się głębsza analiza, która ujawnia długofalowy proces tworzenia tej postaci. Pewien Pan i pewna Pani (prosili o bycie anonimowymi) wzięli pożywkę (btw. agarową ;P), na której hodowana była ze zwykłej, szarej, przeciętnej Keketki, całkiem nowa, ulepszona, wymuskana lecz w lekko pogniecionym opakowaniu i z delikatnymi zadrapaniami na pelerynie Super Bohaterka. Po małym-dużym upgradzie, nadmiarze kawy, pracy i z potwornego schujowacenia mózgu, okraszonego wcześniej nieodkrytymi skillsami, z tego wątłego posiewu, wyrosła nam Super Turbo Dymo Keketka :) I nic by w tym dziwnego nie było, gdyby nie to, że mimo bycia "świeżakiem" czy też "świeżynką" w świecie znanych wam już super bohaterów, ona jako jedyna ma umiejętności, których sam Spiderman by jej pozazdrościł:) Po lekkim zupgreadowaniu swoich skillsów nieśmiało acz stanowczym krokiem pędzi żwawo by.... w następnym odcinku: Czy Super Keketka ma jakiś misterny plan do zrealizowania? Czy zobaczymy jak wznosi się ponad naszymi głowami? Co takiego potrafi Zawstydzaczka Paprochów? Czy ma dwie głowy? Jaki ma strój super bohatera? Na te i inne nurtujące pytania znajdziecie odpowiedzi w kolejnych odcinkach:P
A na dziś w moim skromnym konciku (bo kącika nie posiadam:P) coś sympatycznego dla stópek, dupek, rączek, uszek i wszystkiego co można wykorzystać do "odbierania" i interpretowania muzyki...
Jest zimno, mokro, głodno, chłodno, wilki wyją, a psy dupami szczekają!!Szkoda, że mnie to nie obchodzi:D To nie powód do tego, żeby od razu rozpaczać, lamentować i popadać w deprechę(choć momentami jest mi blisko do tej skrajności ;/). Mimo wszystko podnoszę głowę do góry by świadomie uczestniczyć w zawiłych labiryntach życia...nadszedł czas na powrót:) nie wiem jak dla czytelników, ale dla mnie na szczęście:) odkurzę karty bloga by już niedługo powrócić z odrobiną nowości:) jak narazie może się podobać lub nie bo o gustach się nie gada, ja tam się jaram:P:P:P
Są w życiu takie chwile, takie sytuacje, na które nie możemy mieć najmniejszego wpływu, a i tak plujemy sobie w brodę, że nic nie zrobiliśmy, czujemy się bezsilni...Czasu nie cofnę, biegu zdarzeń nie zmienię, nie powiem tego co chciałam powiedzieć, nie zrobię tego co chciałam zrobić...jedynie łzy spływające po policzkach uświadamiają mi jak ważne są w życiu wszystkie chwile i jak bardzo trzeba je doceniać...
...ja dziękuję za wszystko i za nic...ku Twojej pamięci R.R[*]...byłeś inny, wyjątkowy, w mojej głowie i sercu zawsze pozostaniesz wielki!!!! Dedykuje ten kawałek właśnie Jemu, w nadziei, że tam z góry będzie patrzył, uśmiechał się mimo wszystko i pamiętał...mam nadzieję, że gdzieś tam odnajdziesz to czego tutaj nie znalazłeś, że będzie Ci po prostu lepiej!!!!
...lots of lovin...
Czasami mogłoby się wydawać, że w głębokim poważaniu mam swoich czytelników, alee nieee:):):) Ostatnio było nazbyt gęsto ze wszystkimi możliwymi emocjami, uczuciami, rozterkami ble ble ble, że aż nie miałam ochoty się rozwijać w swej "twórczości". Jednak nie do końca pochłonął mnie wir tornada codzienności, dlatego przybywam z czymś świeżym- jak dla mnie (bo wcześniej rajcowało mnie to i owo, ale tym się nie jarałam:))...O czym mowa? Mianowicie, grzebię, szperam, gmeram, kąsam to tu to tam w sieci, w celu hmmm w sumie bez celu, poprostu penetruję i przypadkiem, zupełnie niezamierzenie i zdecydowanie niespodziewanie, znalazłam kilka ciekawych, bezprecedensowych, śmiało można by rzec 'wyczesanych kotów' tanecznych:D Nie ukrywam już od dawien dawna (bezsensowne stwierdzenie, ale czemu go nie użyć), że taniec to jedna z wielu moich pasji:) Zacznę od stylu, do którego zajawkę sprzedali moi znajomi (nie dziękujcie za anonimowość:P). The Style Crash, który odbywał się w Gdańsku b/r i styl, do którego cały czas pije jakoś nie zachwycił mnie tak żebym dostała gęsiej skórki czy narobiła z radości w pory. Dlatego wnikliwe poszukiwania doprowadziły mnie do tego. HOUSE styl tańca kompletnie mi obcy, który jak zauważyłam, można łatwo spieprzyć (jak i wszystko w życiu:P), przedstawię na batelce gdzie bezsprzecznie moja jak i wasza lewizna w tym przypadku wypada lepiej:D:P
Nie zaskocze was teraz rodzajem tańca bo pocisk będzie z HH, ale w tym przypadku chodzi mi o precyzje i jakość wykonania:D:D:D
I mój ulubieniec:) Słodki jak wata cukrowa, uroczy jak szczeniaczek Yorkshire terrier, niesamowity, zaskakujący i przekurwaperfekcjonistyczny(trudne słowo na dziś:P) Ian Eastwood:D:D:D Styl tańca?? a ch* go wie, ale jak on to robi:D:D Kisiel z owockami bez większych starań:P
AAAA no i odrobina dobrego kącika muzycznego :D
No i musze iść trenować, więc jak zawsze...PEACE & CRAZY LOVE ;P;*
Wada czy zaleta?? nałóg, obłęd, nerwica natręctw, siła wyższa, przesada/nadmiar w dążeniu do uczynienia z rzeczy nie możliwych czegoś perfekcyjnego co z psychologicznego punktu widzenia można śmiało nazwać dewiacją czy po prostu lepsza część każdego prywatnego "ja"(ego), które identyfikuje się z tą cechą charakteru??...Jedni osiągają perfekcjonizm w truciu dupy, lizaniu pięt, obrabianiu komuś dupy, robienia problemu z niczego, czepianiu się do wszystkiego (i nie myślę tu o spełnianiu funkcji przysłowiowego rzepa), marudzeniu, narzekaniu, sprawianiu, że otoczenie w okół nich staje się pozornie wyidealizowanym i czystym jak łza bagnem...Inni natomiast potrafią czynić z perfekcjonizmu zaletę, mimo iż głównie kojarzony jest on z nadmiarem, a jak wszyscy doskonale wiedzą czego jest za dużo to się ulewa...Jednak pomyślałam, że w niektórych sytuacjach (może nie koniecznie życia codziennego) jest on niezbędny i powoduje, że niektórzy chcieliby posiadać umiejętności, które umożliwiłyby im osiągnięcie zamierzonego celu w taki sam sposób. Pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl gdy chciałam poddać konfrontacji niejako problematyczny idealizm/perfekcjonizm "działań" z codziennością był taniec. I tu nie da się ukryć, że jest to bardzo ważna cecha, dzięki której można osiągnąć niby niedoścignione, a przykładem może być chociażby to ....
Jak nie trudno zauważyć, idealna interpretacja podkładu, dopracowana do milisekundy synchronizacja, bezbłędność ruchów...czy w takim przypadku można mówić o wadach perfekcjonizmu?? nie sądzę:D
Kolejnym przykładem, który może nie tylko zobrazuje, ale zarazem poruszy wasze małżowiny uszne będzie to...
Jest to jak dla mnie ostatnio jeden z lepszych pokazów połączenia tańca, muzyki i śpiewu, w wykonaniu dwóch przegruboskórnych kotek, który cuzamen do kupy tworzy idealną (dla mnie) definicję perfekcjonizmu:PZa idealne do przesady uważam również projekty graficzne znanego chyba wszystkim w Sz-n i już pewnie sporemu gronie poza granicami naszego miacha pana Konrada a.k.a Wujek a.k.a Wullah, który to od czasu do czasu był już tu przeze mnie wychwalany:P ale spójrzcie chociażby na jego jeden projekt i odnajdźcie w nim cos dla siebie...wierzę, że się nie mylę co do jego ogromnego talentu...check this out ->http://sumsumo.blogspot.com/ .
Jest jeszcze jedna rzecz, którą uważam za perfekcyjną i cieszę się niezmiernie, chwaląc pod niebiosa twórców "taczuszki" moich marzeń. Z racji tego, że jestem od dziecka fanką motoryzacji (pewnie przez to, że wychowywałam się z dwoma braćmi:P:D), moim niejako zboczeniem są samochody-czyt. DZIUNIE:) Chyba specjalnie dla mnie powstało właśnie toooo...
Można by zachwycać się jej wyglądem ("jej" bo w przypadku audic uważam, że są kobietkami:P ciekawe dlaczego??;>), ale nic nie odda tego...
Ooooo tak:) Jeśli ktoś ma wątpliwości, że zarówno dizajnerzy, jak i technicy nie osiągnęli tworząc to cacunio perfekcji, bądź uznają, że była ona przesadna to FYA:P I nie będę się rozpisywać co ta ślicznotka potrafi, bo pewnie każdy zainteresowany sam sobie to sprawdzi, ale jeśli do mojej stajni dołączyłaby taka koleżanka to jej starsza imienniczka na pewno by się nie pogniewała:P
Tak więc, starając się dojść do jakiegoś konkretnego wniosku co do perfekcjonizmu, muszę z bólem w serduszku powiedzieć, że jestem jego zwolenniczką i głównie widzę w nim zalety a nie wady:) na szczęście mam prawo do własnego zdania i nikt mnie za nie nie zlinczuje, a jak sie znajdzie jakiś odważny to konwersacje prowadzić potrafię;P
Dosyć biadolenia na dzisiaj w końcu jest czwartek czyli środek weekendu, czas zacząć działać:P...
PEACE & LOVE ...yes i lov ya ...
...zmąconych i poplątanych ze sobą myśli, trosk, obaw, smutków, radości, wniosków, spostrzeżeń...brnę, po prostu kurwa idę!!chcę czy nie chcę, nikogo to nie obchodzi, idę. Dokąd?? Przed siebie, wyznaczoną trasą?Nie...tak nie potrafię, krążę/przemierzam/podążam zawsze jakąś dziwną - inną od wszystkich - ścieżką, zwaną potocznie przez ogół entuzjastów "życiem" i staram się nie oglądać, za czymś co wydawało mi się być takie cenne, niczym niezmącone. Dobrze znany teren, po którym stąpało się tak pewnie, odważnie, nie ważąc na nic, ani na nikogo...jednak wszystko się zmienia. Nie wiem czy to dobrze i w sumie nie poszukuje na swoje rozważania odpowiedzi, ona zawsze przychodzi sama - niespodziewanie. W jakiś dziwny, bliżej nie znany mi sposób zakręciłam się na chwilę i odkręcić się nie mogę...nie odnajduje się w tym całym chaosie...potrzebuje dobrej kawy, fajeczki i partyjki w szachy to uruchamia logiczne myślenie, uspokaja i wycisza...towarzysz do gry się z pewnością znajdzie, tylko ostrzegam, że nie grałam od hmmm o ile dobrze zapamiętałam tę datę to od 06.09. roku minionego:P Mimo wszystko coś muszę w tym temacie przysposobić, odświeżyć, ruszyć, bo wiedza ulotną jest, a czytanie książek kryminalnych nazbyt mnie zabiera........właśnie:D:D!! tak na marginesie, z dobrej rączki (dzięki "Boże S." a.k.a MAŁY misio z mokrym noskiem a.k.a Pan Pociągający)udało mi się brzydko mówiąc wyhaczyć całkiem smaczną książeczkę (taaaaką ksiąąążeczkęęę:P:P), napisaną przez niejakiego Roberta Crais'a pt. Requiem dla Miasta Aniołów:) , którą bez ograniczeń pożarłam jednym haustem (jak można żreć łykając ??chcesz uzyskać odpowiedź wyślij sms'a pod numer .....:P):D Nie żebym polecała, bo to chyba oczywiste, że jak już ją przeczytałam, to słaba/mizerna/licha/wątła być nie mogła:P Nie zmuszam nikogo do czytania, jednakże zaznaczam, że warto oderwać się od świata żyjącego śmiercią niejakiego M.J (niech śpi w spokoju, a Wy wrzućcie luzy na banię (zapożyczone od Bóg S. przez dUUUże "S":P)bo już nawet wiadomości nie można spokojnie pooglądać), czy od kolejnej popoludniowej schadzki na małe co nieco, bo jak wiadomo "Bez tego teges, nie ma sialalala". Zresztą nie będę się rozwodzić...ważne by trenować TEGO pod kopułką (o ile on tam jeszcze jest:P), bo jak zalęgnie i zadomowi się w nim sympatyczne z pozoru zwierzątko zwane potocznie leniwcem to później ciężko będzie się go pozbyć/wyeliminować z gry:) Wiem, że są wakacje...więc kończę wywód swój i .... Ci do tego:D:D
PEACE & LOVE (bo niektórzy kochają a nie mówią) .....
Na miarę ekstremalnego skoku i osiągnięcia punktu konstrukcyjnego:P (wtajemniczeni wiedzą O.C.B :P prawda Pani K. ??:P )...niestety, albo i stety tak się jakoś złożyło, że brakuje mi czasu na pisanie...wszystkim nagle się przypomniało, że sesja jest i warto byłoby się pouczyć, a co za tym idzie pokserować notatki. Inni bronią się na ostatnią chwilę, drukują i oprawiają pracę, a ja razem z "ekipą ciężko pracującą" dokładam wszelkich starań by wszyscy wyszli z najlepszego punktu ksero w mieście z lolem na pyszczku:D Między innymi dlatego nie jestem w stanie tu pisać........ a tam bez zbędnego pierdolenia...wole spacery, chillout z morzem nowych nut, multum spraw do załatwienia i ciągłe niewysypianie się:P jest dobrze, powiem więcej jest świetnie...lepiej niż kiedykolwiek. Niespodziewanie, zaskoczenie, miłe rozczarowanie, powodu nie zdradzę, ale zmiany się opłaciły. Dążenie do postawionych sobie celów, przyniosło pozytywne efekty z czego jestem dumna i dzięki czemu mogę spokojnie spać:D Oby tak dalej....niespodziewajki są bezcenne:)
Peace&Love without any reason for everyone:*:*:*....
Cóż za urocza pogoda towarzyszy nam od kilku dni....słońce przechadza się/spaceruje po niebie<-tylko go jakoś w ogóle nie widać, "ciepły/ letni" deszcz smyrgoli nasze urocze lica i aura jest tak sprzyjająca do gry w kosza, że aż zadzieram kiece i lecę. Znalazłam sposób - krótkotrwały- ale zawsze coś!!!! Oglądam sobie rozgrywki NBA:D:D:D nie powiem,że satysfakcjonuje mnie fakt "wirtualnego uprawiania" sportu, ale czy mam inne wyjście?? Taaak, oczywiście, że mam. Mogę wynająć(za darmo:P) sale, ażeby zaspokoić swoje sprawnościowe potrzeby, ale tak sama?? Nieee, bez sensu:P No to kontynuuję oglądanie, a jak znajdzie się ktoś chętny na kosza, to wiecie gdzie i jak mnie szukać:P:P:P tymczasem.... Chyba wystarczy, jak będziecie chcieli sobie pooglądać, to wiecie co robić:P I tak na rozweselenie:PPeace & Love:*
Słowo, które można zinterpretować według własnego uznania i własnej woli. Jedni kojarzą miłość z przyjemnością inni z niebezpieczeństwem. Osobiście podoba mi się interpretacja Michaliny Wisłockiej z książki "Sztuka kochania", której wybrane fragmenty pozwolę sobie zacytować:)
"Proporcje dawania i brania w miłości zmieniają się stale w przeciągu życia ludzkiego, przeważając to w jedną, to w drugą stronę. Już Balzac powiedział, że w miłości zawsze jest ten, który całuje, i ten, który jest całowany."
"Oczywiście w każdym z nas drzemie pragnienie miłości "takiej jak u mamy"-niczym nieuwarunkowanej miłości tylko za to, że istnieję w życiu drugiego człowieka. Niewątpliwie jest to ideał, do którego wzdychamy całe życie, ale niestety, nigdy miłość nie powraca w tej formie, a przede wszystkim nie powinna powracać - ponieważ jest to forma infantylna odpowiednia w sam raz dla niemowlęcia."
"Miłość dojrzała bliższa jest raczej miłości ojcowskiej, ponieważ każdy z kochanków ma własny świat zainteresowań i poglądów, które partner musi poznać, polubić, zrozumieć, nauczyć się postępować tak, aby zasłużyć na miłość, a także rozwijać ją stale według własnej woli i chęci. Mamy tu możliwość budowania, upiększania, wzbogacania wzajemnego stosunku oraz przyjęcia pełnej odpowiedzialności za jego walory i wartość. Szukając metod i form wzbogacających wzajemne uczucia, mamy spokojną pewność, że kształt miłości leży w naszych rękach."
"Sytuacja nie powinna jednak układać się w ten sposób, że jeden z partnerów stara się, pracuje i usiłuje zasłużyć na miłość, drugi natomiast nagradza go albo karze w zależności od wysiłku jaki włożył w swoje zabiegi (tak jak to się prezentuje w modelu "miłości ojcowskiej")."
"Miłość powinna przypominać raczej więzy przyjaźni, w której partnerstwo jest równo podzielone między kochankami i obydwie strony są jednocześnie dawcami i biorcami uczuć."
Wg Fromma : "Jesteśmy sobie potrzebni, ponieważ się kochamy." (a nie na odwrót)
"Dojrzała forma miłości po przebyciu dwóch etapów "fazy miłości matczynej" i "fazy miłości ojcowskiej" (1. bezwarunkowa, 2. wynikająca z wykonywanych czynów), osiąga okres partnerstwa, to znaczy harmonijnej przyjaźni opartej na wzajemnym zrozumieniu, na poczuciu odpowiedzialności za drugiego człowieka, trosce o jego dobre poczucie tak fizyczne, jak i psychiczne, nie tylko w dziedzinie seksualnej."
Co najważniejsze zarówno kobiety jak i mężczyźni muszą zrozumieć podstawowy fakt, który ułatwi im kontakty między sobą. Kobiety i mężczyźni się we wszystkim różnią!!!!!! Jeśli nie wierzycie, albo macie wątpliwości radzę sięgnąć po książkę "Mężczyźni są z Marsa, a Kobiety z Wenus" - John'a Gray'a :D
Wierszem, rejestruję to, za co ręczę,Odnajduję metr po metrze siebie,Bez list pisma i praw, w ręku skunk.Jaki właściwie jest rap?Jak mam żyć tu?Niby spokój umysłuPanowanie nad bólem jak w jujitsu,Na szyi ChrystusWiara w duszy wzrasta,Choć pcha nas w gruzy chamstwaLarwa zbytku.Fałsz goni za fałszem,Przybitych turystów,Świat jak z komiksów,Sen z powiek spędza,Człowiek i nędzaCel - dowieźć ten ciężar,Z nożem przy węzłach,Czy z Bogiem od serca?Pod nogami betonowa preriaRyzyko, to wzbudzana litość,Gdy kat nad potylicą wisiNie ma tak, by coś działo się bez przyczyn,Wzrasta tylko ilość zniczySekunda, koniec, wbite ostrze,Płonie krew, znika śmiechZ życia nonsensPodróż w otchłańJak na północnej ścianie LhotseZbyt późno by zostać,Zbyt wcześnie by mówić, że jest dobrze.Łatwo się zgubić, gdzieś między marzeniami,Otaczani szarymi problemami,Osądzani pochopnie,Jeden na sto się wyrwie,Jeden na sto kogoś potnie,Jeden na sto dorośnie,Jeden na sto do czegoś dojdzie,Tak jest, nie jeden strugał mafię,Awantury, połamane ręce,Biografie streszczone w paragrafach,Język na więziennych cytatach,Kolejny zatarg; dług,Gdzie jest Bóg?Nie! Gdzie jest kasa?Dwa strzały znikąd jak w Manhattan.Koniec, finisz.Po co płacz i skrucha?Płomień chwili,Wolność złap i nie daj się oszukać.Niby każdy ma świadomość tego, jak jest na dnie.Nim upadnę, swoje odbiorę, lub zagarnę,Mam się wstydzić,Zobacz, świat jak z nas szydzi,Nóż przy gardle skruszy, nawet najtwardszy image.Życie uczy ustalając wynik od tak od razu.Non-stop w defensywieJak Lizarazu.Sztuka wizażu po nic, jak odchodzą znajomiA miało być tak pięknie jak Naomi,Wierzysz w to? - miło miSzerzysz zło? - mnie pomiń.Tylko prawda życie zdobi.Zdobyć ją, to jak otworzyć oczyCzyste od utopii,Od krzywd się nie odłączy nikt,Za żadne skarby,Zbrodnia; poczucie winy karmi,Nie ważne; Elitarny, czy zwykły,W każdym strach zmusza do modlitwy,W obliczu śmierci nie ma sprytnych,Nie ma odważnych,Straszy brak uzyskania drugiej szansy...O.S.T.R "1 na 100"
Czas pędzi nie ubłaganie, zbyt często oglądamy się za siebie, opłakujemy przeszłość, a co za tym idzie zaniedbujemy teraźniejszość...chcąc nie chcąc, gmerając w tym co było, tracimy siły na zbędne i już nie istotne sprawy.....łapię się na tym ostatnio, że nie potrafię zapomnieć o pewnych rzeczach, niewyjaśnionych sytuacjach, ale plan dążenia do perfekcyjnej obojętności - który powzięłam całkiem niedawno- przewiduje takie sytuacje, jednocześnie zakładając, że w momencie uporania się z nimi, łatwiej będzie osiągnąć postawiony sobie cel!! Dlatego nie łamiąc się i nie przejmując się zbytnio tym co przecież jest już NIE WAŻNE, z przyklejonym -acz nie sztucznym ani wyreżyserowanym- uśmiechem na twarzy brnę przez wir w jaki dałam się nieświadomie wciągnąć...praca, uczelnia, dom, praca, uczelnia, dom i tak aż do....najprawdopodobniej aż do momentu, w którym mi się znudzi, albo odwidzi:P Odkrywcze może i to nie jest więc z ubolewaniem stwierdzam, że Kolumbem nie będę...choć czasem zdarza mi się krzyknąć - w przypływie niekontrolowanych emocji- "eureka" czy też "hura, jupi, oł jeaaah":P...Powoli przyzwyczajam się do tego, że chcąc dokonywać zmian w swoim życiu, trzeba się liczyć z towarzyszącym -tym etapom- wzlotom i upadkom. Z dnia na dzień jest co raz lepiej.... :D naprawdę lepiej:D więcej uśmiechu, dobrego humoru, więcej radości i multum pozytywnych wrażeń i emocji:) I choć czasem zdarza mi się zgubić gdzieś w labiryncie wszystkich spraw, praktycznie do załatwienia, zrobienia, nauczenia się na wczoraj:) To GPS jaki wmontowałam sobie na stałe między kresomózgowie, a międzymózgowie tworzące "cuzamen" do kupy skomplikowaną strukturę jaką jest mózg, odnajduje moją zagubioną "mnie" bezproblemowo i przywraca do "rzeczywistości"(czymkolwiek i dla kogokolwiek ona jest:)). Nie da się ukryć, że będąc praktycznie 18 h na nogach i wykorzystując pełną mobilizację organizmu przy tym, zdarza mi się o czymś najnormalniej w świecie za pomnieć, ale na szczęście jest ze mną zawsze "karcioszka pamięcioszka" zwana też Panią K. :P a.k.a zNoWu NiE oGaRnIaM, która na wszelki wypadek posiada w swojej magicznej torbie kajecik, a w nim wszystkie niezbędne mi informacjoneski:P Do czego jednak zmierzam w tymże wywodzie.....?? Otóż do tego, że generalnie wpływ na to jak funkcjonujemy, czy osiągamy zamierzone cele, czy mamy chęć do życia, radość płynącą z niego i czy spełniamy się w nim, nie tworzymy tylko my, ale ogół wszystkiego co nas otacza i fakt, czy to zauważamy. Jak już z pewnością zdążyliście zwrócić uwagę, skupiam się na ulepszaniu swojego, ale w głównej mierze ludzi mnie otaczających życia. Ktoś ciekawski bądź niecierpliwy, albo nie lubiący zagadek zapyta wymownie, z wielce zainteresowaną tonacją głosu "po co?" (mały sarkazm:P). Ano po to, by ułatwiać je jak tylko się da i tworzyć je przyjemniejszym/lepszym/ciekawszym/weselszym itd.!!! Hmmm niby oczywiste, a jednak nie:) Nie wszyscy zauważają to, jak bardzo sami komplikują sobie życie i z małego ziarenka piasku usypują sobie hałde, którą ciężo im później przeskoczyć. Co więcej, nie pozwalają nikomu pomóc sobie tworząc barierę tzw. ochronną. Dlaczego tak się dzieje?? Bo mamy tendencje do wyolbrzymiania i przejaskrawiania pewnych sytuacji/zjawisk, a co za tym idzie do utrudniania sobie życia (również do narzekania na wszystko, ale o tym pisałam w jednym z wcześniejszych postów). Ktoś błyskotliwy powiedziałby, no przecież banalnie prostym rozwiązaniem byłoby zmienić styl życia...Ależ oczywiście, ale kto na to "pójdzie"?? Przywyknęliśmy do pewnych utartych zachowań, reakcji na różne sytuacje i ciężko jest nam zrezygnować z pewnych nazwijmy to "nałogów". Czyli świadomie godzimy się na to jak wygląda nasze życie. Przy tym nie zauważamy rąk wystawionych w naszym kierunku z ofertą pomocy. Ponawiam pytanie, które już kiedyś wypisałam w poście. Po co to wszystko?? Czy nie łatwiej....itd. ?? cdnn. (ciąg dalszy nie nastąpi:P)
Wspominałam w przedostatnim poście o "czarnych uszach", których nie mogłam tu zamieścić gdyż miałam drobne problemy techniczne ze swoim blogiem, komputerem i nie wiem czym jeszcze, ale wszystko zostało przeze mnie naprawione, ogarnięte i mogę dalej działać:) Ogarnęło mnie z tego powodu przeogromne szczęście, bo jedną z wielu moich zasad jest dotrzymywanie danego słowa, a możliwość jednocześnie sprawienia -oczywiście w jakimś tam stopniu- czytelnikom/słuchaczom przyjemności, powoduje we mnie spotęgowanie radości i płynącej z tego dla mnie również przyjemności:D Pod pojęciem zawartym w temacie kryje się nie tylko muzyka określana "czarną", ale jak dla mnie wszystkie kawałki, które wywierają wpływ na cały nasz organizm, powodując poruszenie obecnych w nim zmysłów:) Złożoną budowę zmysłu słuchu, od którego u większości zaczyna się wstępna penetracja fal dźwiękowych/akustycznych, pozostawię na wykład z medycyny (choć nie ukrywam, że studiując kierunek medyczny korci mnie czasem zaszczepić w Was nutkę zainteresowania złożonością funkcjonowania organizmu Waszego:P). Przyznam się szczerze i bez bicia, że gdyby nie Panna Cookie, która zdradziła mi nurtującą tajemnicę -za co jej z całego serduszka dziękuję- , nie miałabym tak ułatwionego dostępu do tego co chciałam wam przekazać:) Więc do sedna:) Wszyscy, którzy mnie znają mniej lub bardziej :), z pewnością wiedzą, że kocham muzykę w każdym wydaniu!! Niedawno odkryłam dzięki Panu R. (niech jego tożsamość pozostanie dla wszystkich tajemnicą), że nawet country jest przyjemnym do posłuchania i wychilloutowania się gatunkiem muzycznym (dlatego Panu R. też dziękuję:)). Niektórych może zdziwić, że "fanka" mocnych baunsowych brzmień zarzuci teraz czymś z innej beki, ale wytłumaczę to tak...Muzyka -jak już kiedyś pisałam- jest tak jakby moją przyjaciółką, która jest przy mnie w tych złych i dobrych chwilach, i nigdy się z nią nie rozstaję. Przez ten element w moim życiu mogę wyrażać siebie i swoje emocje, a to z pewnością powoduje złożoność gatunków w jakich gustuję. Jaram się ostatnio przeróżnymi kawałkami, dlatego podziele się tym z Wami, a pewnie każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli nie uda mi się tego dzisiaj w 100% urzeczywistnić to z czasem będzie następowało uzupełnianie biblioteki:) Koniec gadania, można słuchać i nie tylko:):P
Barclay Crenshaw, twórca tegoż kawałka, znany pod pseudonimem Claude Vonstroke, dorastał na przedmieściach Cleveland i Detroit. W muzyce zakochał się słuchając audycji „Electrifying Mojo's Midnight Funk Association” na antenie lokalnego radia w Detroit. Artysta i pasjonat muzyki elektronicznej czerpał inspirację z mixtape’ów sprowadzonych z UK, z gatunku drum’n’bass. Sławę labelowi przyniósł z pewnością jego singiel „The Whistler / Who's Afraid Of Detroit?”, który prezentując mroczny, undergroundowy charakter, zawładnął klubowiczami na całym świecie. Kolejny singiel, „Disco Kryptonite / Bake Me Dome Tonight”, również potwierdził talent Crenshawa, a późniejsze nagranie „Deep Throat” tylko umocniło jego pozycję. Co ciekawe – Claude Vonstroke jest artystą poważanym zarówno na światowej scenie, jak i na tej undergroundowej. Tym samym zalicza się do nielicznego grona artystów, dla których tradycja i honor są rzeczami najważniejszymi.SIDO - podejrzewam, że nie muszę przedstawiać, ale na wszelki wypadek...Paul Würdig - to niemiecki raper i twórca muzyki hip-hop w Niemczech. Jego pseudo artystyczne SIDO- Super Intelligentes Drogen Opfer znaczy Super Inteligentna Ofiara Narkotyków. Pierwszy jego album pt. "Maske" zagościł na liście Top Ten dzięki promującym go singlom "Mein Block" i "Fuffies im Club". Cechą charakterystyczną SIDO jest maska. Nie wielu Polaków lubi język niemiecki, a co dopiero niemieckich raperów...no cóż gusta i guściki, ja jestem za:D
W kawałku tym -jak nie trudno zauważyć- gościnnie pojawili się Kanye West, Lykke Li (chociaż ledwo ją słychać) oraz jedna z bohaterek tegorocznego Open'era - Santigold. Wideo promuje bardzo ciekawy krążek "The Spirit of Apollo" - N.A.S.A , który całkiem słusznie narobił sporego zamieszania w "świecie muzyki". Połączenie klasycznego hip-hopu, ducha brazylijskiego funku i muzyki miejskiej, a na deser fascynacje brzmieniami elektroniki, alternatywnego rocka i popu, co w efekcie daje niesamowicie eklektyczna całość. Są tu kawałki dosłownie rozsadzające głośniki ("N.A.S.A. Music", "Strange Enough", "Gifted", Whachadoin?" czy zamykający album, ukryty "Electric Flowers"), po ktorych jeszcze długi czas ciarki będą wam chodziły po plecach, a palce same sięgały po pilota od wieży, aby wcisnąć "repeat". (Ale to tylko moje zdanie:P)
Ciężko jest znaleźć mi jakiekolwiek info odnośnie tego artysty, jedyne co wiem, to że gra dobrą muzę:) Pop, dance, rnb, canadian i dance:) Osobiście polecam:)
Jej nie musze przedstawiać:) Beyonce, moja ulubiona piosenkarka-that's all:D:P
Dj Jazzy Jeff od najmłodszych lat zainteresował się parą gramofonów i mikserem. Jako dziewięcioletni chłopak jeździł rowerem po osiedlowych prywatkach i podpatrywał grających na nich dj-ów. Podziwiał władzę jaką posiadali, kontrolując bawiących się ludzi tylko za pomocą płyt. Następny krok był jasno sprecyzowany – chciał do nich dołączyć. Nie musiał czekać bardzo długo, bo już po roku dane mu było spróbować swoich sił za konsoletą. Jego znakiem rozpoznawczym, o ile można to tak nazwać, był brak popełniania błędów. Jeśli już jakieś mu się zdarzały, to bardzo rzadko. Do perfekcji opanował on technikę zwaną „precision percussive scratching”, co w wolnym tłumaczeniu można przedstawić jako doskonały timing i zachowanie konkretnej tonacji podczas skreczowania. Osoby zorientowane w temacie wiedzą, że wypracowanie tej umiejętności jest wyjątkowo trudne. Dużym atutem Jeffa było to, iż swoją wiedzę odnośnie muzyki, z powodzeniem mógł przenieść do prezentowanych tricków. Była to znajomość tematów modulowania wysokości dźwięku (ang. pitch alternation) , budowania rytmu oraz struktury rozmaitych akordów. Ten sprytny zabieg umożliwił młodemu chłopakowi piąć się w górę i opracowywać nowatorskie sztuczki, których pozostali mogli mu tylko zazdrościć. Dzięki temu, można słuchać takich kawałków jak ten, ale proponuję zagłębić się w te klimaty....:D
Nie wiem, czy jakby tak dalej poszło to bym dzisiaj skończyła, a nie ukrywam, że jest tego jeszcze "troszkę"... niestety i tak narazie nie mam możliwości odtworzenia wszystkiego co chciałabym wam pokazać, ale jak narazie wywiązałam się z danego słowa:)
Z racji tego, że zapałki połamały się już na mych powiekach, idę w kimę bo jutro ciężki uczelniano- pracowity dzień, a energii z 4 godzin snu raczej nie wyrzeźbię, dlatego jak zawsze...
Peace & Love
A dlaczego nie:D Odświeżam swoje "stare" kontakty i natrafiłam jakimś cudem na Krzysia. KrzyHu znany mi z młodzieńczych lat szkolnych, odkąd sięgam pamięcią angażujący się w rozwój szczecińskiego rapu, kojarzony jest głównie jako osoba z TVP czy też Polskiego Radia Szczecin, gdyż dość długo realizował programy dla telewizji a od kilku lat udziela się jako rezydent w audycji WuDoo którą prowadzi Aśka Tyszkiewicz. Oczywiste -choć może nie dla wszystkich:)- jest również to, że KrzyHu realizuje program "BASS" dla portalu Hip-Hop.pl. Dziś, chciałam dać wam możliwość poznania jego twórczości.
Reprezentant Szczecina i Opola na Polskiej scenie hip-hopowej, wypuścił na rynek długo oczekiwany SOLOWY album, na którym można usłyszeć takich gości jak Żółf (Fenomen) Bonus (RPK) Numer Raz, Fobia, Magda Gluch czy też Dj- Sh wuu. Na płycie znajdują się też reprezentanci Warszawy oraz Śląska. Praktycznie całą płytę wyprodukowali Warszawscy producenci Mate i Ryba znani jako EnWuEs. Na krążku znajdują się dwa utwory nagrane w 2006r, które pojawią się ze względu na wartość sentymentalną.
Od 3 kwietnia śmiga po necie pierwszy teledysk promujący jego album, do utworu KrzyHu - Wczoraj Gówniarz Dzisiaj Facet (Feat Żółf (Fenomen)&Bonus (RPK) Prod.By NWS).
Płytka zawiera:
KrzyHu - Dlaczego O Tym Mówię ( Feat Dj- Sh wuu Prod.By NWS)
Wszystkich chcących uraczyć swoje uszy dobrą muzą i zacnym rapem odsyłam do najlepszych sklepów muzycznych:) (a dla tych co mają niedowład w nogach:P http://www.rap-music-portal.pl/www/news.php <- choć lepiej wyjść z domu i zadać sobie odrobinę trudu, moim zdaniem warto:):)
>>Ich hab' nicht mehr zu sagen.... Findest du, dass du klugliger den mir bist?? Das ist nur deine meinung, ich finde ganz anders. Nein, dass nicht Kränkung ist. Ich würde nür zum dir sagen. Denk zweil mal und dann was du wirklich finden schreiben sollst.<<
Jeden zbędny post mi wystarczy:P Dzisiaj mam wyjątkowo dobry humor i nikt i nic nie jest w stanie mi go spieprzyć:D Choć nie wiem jak bardzo by się starał...Dzisiaj chciałam zaproponować wszystkim CZARNE USZY:D:D:D Jednak drobne problemy techniczne uniemożliwiły mi ziszczenie zacnego planu, dlatego też nie będzie przyjemności dla ucha i duszy:P Niestety nic tez dzisiaj nie napiszę, bo jestem straszliwie zmęczona, ale postaram się to jakoś kiedyś tam nadroooobić:P
As always Peace&Love:D:*:*:* (zdjęcie tylko dlatego, że mi się podoba:D).
Jeśli anonimowy komentator mojego bloga myślał, że mam obawy przed umieszczeniem krytyki kierowanej w moją stronę, to się grubo mylił. Niestety z pewnością Cię to drogi, tajemniczy (dodatkowo, mało wnikliwie czytający to co piszę) "człowieku" -bo nie wiem jak się do Ciebie zwracać- zdziwi!!! Nie mam nic do ukrycia!!! Każdy ma prawo do własnego zdania i nie karze Ci się ze mną zgadzać, a już tym bardziej nie zmuszam do czytania mojego bloga (jeśli robisz to z nudów to lepiej podłub w nosie albo idź na spacer). Ponadto, jeżeli uważasz, że to wiek decyduje o doświadczeniu to gratuluje podejścia. Jednocześnie zwrócę Ci uwagę na to, że nie stwierdziłam ani razu, że pozjadałam wszystkie rozumy świata, wręcz przeciwnie, jestem żądna wiedzy, dlatego też cały czas się kształcę, dodatkowo nie przypominam sobie, ażebym użyła stwierdzenia, że zdobyłam wszystkie możliwe życiowe doświadczenia. I tak prosto z serca, jakbyś zauważył, mam wyjebane na wszystko, dlatego Twe przewidywania się nie powiodły:P Komentarz wyświetlony, a riposta aktywna. Z pozdrowieniami dla wszystkich mało odważnych:D:D:P:P
P.S Piszę głównie z chęci przelewania myśli na karty, nie podoba się?? To znajdź inny adres bloga:D
...wszyscy jacyś tacy nieobecni, zaabsorbowani nie wiadomo czym, każdy zadufany w sobie, tylko dla siebie, ze sobą i o sobie....wyżej srają niż dupy mają....a może to tylko poza przed kolektywem bacznie obserwujących towarzyszy wędrówki przez ścieżki życia?? a co jakby tak spojrzeli to tu , to tam??... jakby zaczęli widzieć/zauważać??...gdyby tak nauczyli się słuchać i wyciągać wnioski?? nieee, ja chyba zbyt wiele wymagam, przecież to zbyt trudne... Chociaż? jakby się postarali to kto wie może by się czegoś nauczyli, wyciągnęli wnioski?? Przecież nikt im nie każe, nikt ich nie zmusza, ale odrobina dobrej woli i chęć wykazania się...czasami się dziwie IM wszystkim, że pewne rzeczy przychodzą IM z taką łatwością, a o inne nie można się doprosić...mają jakąś swoją skalę ważności danych czynności, czy jakoś inaczej to funkcjonuje??zresztą nie ważne!! są jacy są, jedni interesujący inni mniej, jedni spostrzegawczy inni wcale, jedni słuchają i słyszą, kolejni nie posiadają takich umiejętności...chciałoby się przejść nad NIMI do porządku dziennego, ale w sumie bez NICH byłoby ciężej w życiu. Zastanawia mnie to, dlaczego tak trudno zbudować z NIMI coś co byłoby tak solidne jak twierdza, nie do zniszczenia przez cokolwiek i kogokolwiek...Jak zwykle nie uzyskuje odpowiedzi. Jestem rozczarowana? Zawiedziona? Nie, prawie 22lata egzystencji przyzwyczaiły mnie do pewnych zachowań, dziwnych reakcji, niespotykanych rozwiązań z pozoru banalnych problemów. Uzbroić się w cierpliwość? Czekać na zmiany?? Czy jest to możliwe w świecie, w którym wszystko sprowadza się do 2 rzeczy, a mianowicie pieniędzy i nazwijmy to "intymnych uniesień"?? i choćby nie wiem jak bardzo każdy z nas się bronił przed tym, w stylu "nieee, o nie ja taka/i nie jestem", to wierzcie mi, że głęboka analiza tego czym się kieruje każdy z nas w życiu sprowadza się do tych 2 rzeczy...Brutalna rzeczywistość, w której nie liczy się już człowiek, a z nim jego całokształt, tylko to co ma w kiermanie i czy można się z nim pokazać na mieście...uczucia?? niektorzy są z nich wyzbyci, puści w środku!!!Żenua!!! Każdy wokół swojego małego świata tworzy fosę dla nieproszonych gości i kładkę dla VIP-ów...uważaj byś nie przewrócił się po drodzę na okopanym toporze...dlaczego tak?...bo łatwiej jest ranić niż kochać, obrażać niż darzyć komplementami, narzekać niż chwalić?? doszukiwać się dziury tam gdzie jej nie ma?? udowadniać sobie kto jest bardziej uparty i czyje wyjdzie na wierzch??...
.....WhAt ThE fUcK iS gOin' On??....
To sen, czy świat naprawdę schodzi na psy??
Odrywam się od tego i w ciszy dążę do osiągnięcia perfekcyjnej obojętności....
Nie o studiach, nie o pogodzie, to może o Mycobacterium tuberculosis?? bronchoskopi?? encefalopatii?? zespole Touret'a?? albo o zeszłorocznej tępej dzidzie??:P Rozkładacie mnie na łopatki TOWARZYSZKO Cookie:P Ale nie ukrywam, że podnoszenie mi poprzeczki przyczynia się do poruszania sferami prawej półkuli chropowatego elementu znajdującego się w mym organizmie pod jakąś kopułką, zwanego mózgiem:P
Wstałam dzisiaj nieco wyczesana.... :/ nie miałoby to miejsca z pewnością, gdyby nie świeża bryza wdzierająca się przez szczelinę w oknie tarasowym, przez co brzeg firanki poruszony podmuchem wiatru, delikatnie posmyrał mnie po mym licu:P Czasami się zastanawiam, po jaką cholerę ja to robię, ale zaraz szybciutko sobie przypominam o.....a zresztą nie ważne:D Czy tylko mnie dziwi widok roztrzepanej pani po 40-tce (w tym przypadku chodzi mi o wiek:P) w piekarni, w szlafroku i kapciach, gdzie za oknem jest góra 7 stopni, o 7 rano?? Pewnie nie, chociaż za lepszy uważam fakt, aury jaką roztacza przed moimi nozdrzami, żul proszący o 40 gr "do chleba" (zastanawiam się jak to jest, że "kieliszek chleba" kosztuje 40gr??):P ....W takowy sposób rozpocząć piękny, wtorkowy, niby niczym niezmącony słoneczny dzień mogę z pewnością nie tylko ja?? Ale czemu chwalę się takowymi dobrodziejstwami rozpościerającymi się od rańca specjalnie dla mnie??:P Bo gdybym nie zwracała uwagi na te wszystkie anomalia z jakimi przychodzi mi się na codzień "ścierać" tudzież o nie "ocierać", posiliłabym się o stwierdzenie, że życie bez nich byłoby mamałygowate...Nie, żeby nie bylo... Nie twierdzę, że nie obeszłabym się bez fartucha ekspedientki z piekarni, który wspomina jeszcze czasy PRL-u, bez sympatycznego "dzień dobry pani kierowniczko" (mimo, iż nie jestem szczęśliwą posiadaczką zakładu żadnego!!!), bez alkoholowo-kompostowej bryzy rozsiewanej przez miejscowych stójkowych/dreptaczy/pijaków/żuli....Pewnie dałabym bez tego wszystkiego radę!!!Pewnie tak, ale doceniam to jak wielce urozmaica to mój początek dnia, tym bardziej gdy wstaję w wyczesanym nastroju...Kawa, kąpiel, strój, włos, make-up, perfekcja, luk w lustro, wiejski w łapkę, fajka, ogień i cisnę...Gdzie?? Przez miejską dżunglę, pełną ślepych(może nie dowidzących, albo nie chcących zobaczyć), zadufanych w sobie, we własnym ja, pędzących za niewiadomo czym ludzi...Drzewo, krzak, pasy, kot, auta, znowu ta sama trasa....powtarzana cyklicznie od 2 lat!! dlaczego? zmienić ją? iść na około? niee, przecież nie lubię monotonii!!hmm, ale też nie mam czasu na wycieczki, nie dziś...gdzie on jest? "kto?" -nie ważne...idę, towarzyszy mi ona, skromna, choć często szalona i nieprzewidywalna, głośna, sympatyczna i śmieszna, malutka, taka że i w kieszeń by ją upchał jak by się uparł...czemu idzie ze mna??bo lubi?? a moze nie ma wyjscia??Jutro zapytam:P Dokąd to? Tam gdzie zawsze? Po co? Po to by jeszcze niby świeżym, otwartym, chcącym chłonąć, zrobić co mu dane i pójść dalej...Płaszcz, szal, fajka, ogień...Powrót do miejskiej dżungli, gdzie odnajduje się tylko komunikacja miejska...Dziwnie, nieswojo, inaczej niż zawsze....Po co to wszystko pytam?? Po co ?? To nie wyrzut, to nie lament, zaden rozpacz....milcze i analizuję jeszcze raz....
Całkiem "znośna" pogoda...."wystarczająco" dużo czasu wolnego, mało pracy, jeszcze mniej uczelni:P Żyć nie umierać:D O dziwo (i tutaj ciężki szok:)) mimo tego, że sesja zbliża się wielkimi syrami, nie zamierzam z tego powodu panikować, ani jak typowy student kserować wszystkiego co popadnie, bo "a może się przyda", "a jak z tego zapytają to co powiem", "a trochę makulatury nikomu jeszcze nie zaszkodziło" ...tym bardziej, że moja praca pozwala mi na selekcjonowanie niezbędnych mi do zaliczenia notatek, ponadto jako wzorowy promotor zdrowia dbam o zalesienie naszego kraju i staram się jak najmniej korzystać z dobrodziejstw kserowarskich:P Nie ukrywam jednak, że przyszło (i pewnie szybko to nie minie) mi przytulić kilka mniej lub bardziej interesujących książek i istotnych treści naukowych by przebrnąć przez kolejną sesję:P Bo lepiej będzie jeśli uszczupli się lista takich jak ta opini na temat STUDENTÓW !!!:D:D:D Jakby nie było narazie podejście do sesyjki mam takie........Co chyba nikogo nie zdziwi:D....
Cieszę się jednak niezmiernie z innego faktu, a mianowicie...
Okazuje się, że wnikliwe analizy zachowań (postaw, sposobu bycia, wysławiania się, poruszania, reagowania na różne sytuacje życia codziennego itp.) jakich dokonuję odkąd interesuję się psychiką ludzką, przynoszą pozytywne efekty...Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego jak ważną rolę odgrywa w życiu każdego człowieka jego psychika...często nieświadomość własnego ciała, mimiki twarzy, gestykulacji, tonacji głosu, czynów jakie wykonujemy i dlaczego je wykonujemy, powoduje że zdradzamy własne słabości, lęki, niedociągnięcia, obawy, ale także miłe zaskoczenie, rozczarowanie czy przesadną radość. Czy zastanawialiście się jaki wpływ na to jak jesteście oceniani (powiem globalnie) w społeczeństwie ma to jak się zachowujecie?? Czy zdajecie sobie sprawę z tego jak wielki wpływ na wasze dobre bądź też złe samopoczucie ma wasza psychika?? To nie pogoda, pieniądze, uciechy życia codziennego czynią wasz nastrój lepszym lub gorszym, ale wy sami poprzez to jak odbieracie i traktujecie rzeczywistość:D Czy wiecie, że o chorobie nie zawsze decyduje to czy latacie z gołą dupą jak jest 5stopni na dworze, tylko to jakie macie do tego nastawienie?? Czy wiecie, że o powodzeniach i niepowodzeniach życiowych decyduje to jak podchodzicie do sytuacji, z którą przyszło wam się zmierzyć??
.....
Doceniam w takich chwilach moje zamiłowanie do życia i interesowanie się człowiekiem nie tylko pod kontem medycznym czy biologicznym, ale również w kwestii wpływu psychiki na stan zdrowia i stan emocjonalny jednostki...Co pozwoliło mi dojść do wniosku, a raczej utwierdzić mnie w przekonaniu, że chcę studiować psychologię, a ten wariant niejako zmusza mnie do zmiany chociażby miejsca zamieszkania:D Wszystkie te nowe, cudowne (jak dla mnie) perspektywy roztaczające się przede mną powodują, że jestem jeszcze bardziej szczęśliwa:D Ale to nie jedyny powód, resztę zostawię dla siebie:P Na koniec, chciałabym jak zawsze rzec...